lut
26
2014
0

Zderzenie Światów: Twoja Droga, Twój Tekken! [opowiadanie]

Zderzenie Światów - Okładka

Spotkanie z Kazamą

Zderzenie Światów: Rozdział II

Niespodziewanie naprzeciw tej bandzie stanął młodzieniec, który wiekowo mógł być zbliżony do Polaka. Czarne niczym atrament spiczaste włosy, z odstającym na przodzie kosmykiem, jego oczy zaś były koloru brązowego. Ubrany był w czarny skórzany płaszcz, pod którym można było dostrzec białą koszulę oraz ciemne spodnie i buty wyjściowe. Przywitał się ironicznym i kpiącym tonem skierowanym w stronę tej bandy. – Jesteście śmieszni… Tchórze. Umiecie atakować tylko w grupie!? – Zapytał zdenerwowany. – Czy walka fair jest wam kompletnie obca!? – Tym razem powiedział to dość nerwowo.
– O cholera! Chłopaki w nogi! – Krzyczał jeden przez drugiego po prostu odwracając się na pięcie i uciekając jak najdalej stąd. Przywódca tej bandy w czasie ucieczki odwrócił się do Kuby i wrzasnął. – Masz szczęście gnoju, że on się tu zjawił inaczej byłoby z tobą źle. – Po tych słowach, które unosiły się echem między budynkami ślad po nich zaginął.

Na twarzy Polaka widniało zdziwienie, które po chwili zniknęło. Japończyk odwrócił się teraz w pełni do obcokrajowca, a ,gdy młodzieniec chciał się przedstawić usłyszał coś co go zadziwiło. – Jesteś Jin Kazama, syn Kazuyi Mishimy i Jun Kazamy, wnuk Heihachiego Mishimi oraz prawnuk Jinpachiego Mishimy i aktualny właściciel Mishima Zaibatsu. – Powiedział do niego Kuba tak jakby miał te dane zakodowane w mózgu.

Jin zdziwił się słysząc te słowa, gdyż po raz pierwszy widział tego chłopaka na oczy. Po chwili odezwał się mówiąc. – Skąd mnie znasz, skoro ja nie znam Ciebie? Może są to tylko podstawowe informacje, ale jak na obcokrajowca to już trochę wiesz. Zwłaszcza, że to co powiedziałeś odnośnie Jinpachiego wie naprawdę mało osób. Dlatego pytam skąd to wiesz? – Rzekł z zaciekawieniem.

Kuba uśmiechnął się i znów rzekł. – Za długo by tłumaczyć kim jestem i skąd jestem… Ale powiem tyle, nie jestem twoim wrogiem i nie zamierzam nim być no chyba, że będę do tego zmuszony. – Rzekł z dużą pewnością siebie. Kazama zmierzył go z góry do dołu przy czym ocenił jego mizerny wygląd, ubranie, które raczej trochę krępuje ruchy nóg, gdyż chłopak miał na sobie dość sztywne jeansy po czym… Wyprowadził kilka prostych uderzeń. Kuba nie zastanawiając się automatycznie chciał przybrać postawę obrony w stylu shotokan lecz… Ponownie stanął jak Mishima i ku swojemu własnemu zdziwieniu był w stanie zbić każdy cios przeciwnika. Jin zdziwił się bardzo tym co teraz zobaczył i zapytał. – Styl Mishima, skąd go znasz?

Polak nie umiał dać jasnej odpowiedzi. – Tak jakoś mi przyszło… Chcesz walczyć czy paplać? – Zapytał z uśmiechem na twarzy czując jak w jego żyłach buzuje coś czego nie czuł na treningach w Polsce, siła którą tak bardzo chciał osiągnąć nagle po prostu przyszła, lecz nie była tak wielka jakby mógł tego oczekiwać.

Jin od razu zrozumiał, że to słowa nie oznaczają wyzwania do walki jako wróg, lecz po prostu chodziło o zwykły sparring. Nie zastanawiając się postanowił podjąć wyzwanie i z uśmiechem na twarzy ruszył do walki. Pojedynek trwał już jakiś czas, żaden z nich nie chciał odpuścić. Kazama dostrzegł, że Kuba pomimo, iż zna styl to nie potrafi go do końca wykorzystać w praktyce, jednak po tym co się stało to nie miało znaczenia… Znikąd pojawił się helikopter G-Corporation z którego dział ktoś wystrzelił rakietę w ich stronę. Oboje w ostatniej chwili odskoczyli, przy czym Polak od razu skierował wzrok na swój plecak i ruszył w jego stronę. Strzelec ponownie wystrzelił, tym razem tylko w stronę Jina, lecz znów chybił co sprawiło, że kilka odłamków chodnika zostało wyrzuconych w powietrze. Jednym z większych oberwał Kuba w głowę co spowodowało u niego utratę przytomności. Kazama z początku chciał podbiec do chłopaka i zabrać go ze sobą, lecz zauważył iż z zakamarków między budynkami przybiegają posiłki należące do sił jego ojca, Kazuyi Mishimy. Postanowił ratować siebie, gdyż dostrzegł, że ludzie z G. Corp. są tuż przy ciele obcokrajowca. Nie mogąc nic zrobić więcej uciekł w miejsce gdzie zostawił motor, a stamtąd ruszył na najbliższe lotnisko. Żołnierze zabrali ze sobą obcokrajowca oraz jego dobytek.

Po kilku godzinach Kuba ocknął się w jakiejś dziwnej sali, która przypominała mu szpital, czuł że jest przywiązany do łóżka. W chwili kiedy ocknął się do środka weszło kilku żołnierzy, którzy podnieśli go i przesadzili na wózek do którego także został przywiązany aby zabrać go na przesłuchanie przed obliczem ich szefa. Powoli kierowali się korytarzami ku ogromnym drzwiom na których widniał napis „Dyrektor – Kazuya Mishima” aby je przekroczyć. Zatrzymali wózek tuż przed biurkiem, za którym znajdował się wielki obracany fotel. W chwili kiedy jeden z żołnierzy dał znać, iż są na miejscu pośpiesznie opuścili gabinet aby zostawić szefa z przybłędą. Wiedzieli, że chłopak jest za słaby by walczyć, by zrobić cokolwiek. Postać w fotelu obróciła się przodem do Polaka. Był to mężczyzna powyżej pięćdziesiątki, jego twarz była naznaczona wieloma bliznami, jego lewe oko było czerwone zaś prawe szare. Włosy były tego samego koloru co Jina i podobnie uczesane i postawione na żel, nie trudno było się domyślić kim jest ów człowiek.

Kazuya odezwał się ponuro i groźnie – Kim jesteś? – Pytanie rozbrzmiało echem po pustej sali.

Chłopak wiedział kto to jest i wiedział też, że lepiej nie zadawać głupich pytań. Odpowiedział grzecznie wymęczonym głosem. – Nazywam się Kuba… Pochodzę z Polski… lecz się zgubiłem… – Rzekł osłabiony.

Japończyk spojrzał na niego. Był przekonany, że nie oszukiwał gdyż wiedział, że chłopak ma świadomość, iż tutaj nie miałby z nim najmniejszych szans. Czuł że ten dzieciak na nic mu się nie przyda. Naciskając palcem na interkom rzekł. – Ehh… Kolejny bezwartościowy bezdomny… Wyrzućcie go… – Powiedział znudzonym głosem.

Do środka wszedł jakiś żołnierz, podszedł do Polaka, a gdy chciał go rozwiązać i chwycić za ramię aby go podnieść i odprowadzić do drzwi poczuł coś dziwnego. Patrząc w oczy chłopaka, zamarł w bezruchu. Kuba kolejny raz poczuł to samo co przy walce z Jinem. Krew zaczęła buzować, czuł narastające ciepło i siłę w swoich mięśniach. Człowiek Mishimy nie przeraził się bez powodu, gdyż skóra obcokrajowca stała się na chwilę całkowicie czerwona jak rozżarzony węgiel, aby później zmienić kolor na szary, a w ostateczności wrócić do normalnej postaci. W pół sekundy gdy żołnierz spostrzegł, że źrenice chłopaka nienaturalnie się powiększyły, a chwilę później… Dostał otwartą dłonią prosto w głowę, przez co przeniósł się na drugi koniec pomieszczenia uderzając plecami o ścianę i tracąc przytomność.

Do sali wbiegło więcej żołnierzy, którzy bez rozkazu wycelowali broń w Polaka. Kuba widząc, odwrócił się twarzą do dyrektora siedzącego za biurkiem i rzekł. – Ich może się bałem, ale ciebie nie… Kazuya! Stań do walki! – Zaskoczony tą zmianą Kazuya powstał ze swojego fotela i poszedł w jego stronę. Uśmiech malował mu się na twarzy, gestem pokazał aby żołnierze opuścili broń. Oboje stali teraz naprzeciw siebie gotowi rozpocząć walkę. Kuba wiedział, że nie da rady wygrać z nim, ale radość go rozpierała wiedząc, że będzie mógł przynajmniej spróbować. – Wystarczy… – Odezwał się Mishima opuszczając gardę. – Pokazałeś, że nie straszna jest Ci walka ze mną. Choć nie wyglądasz jak materiał na wojownika to czuć od ciebie ogromną wolę walki oraz moc, której pewnie jeszcze sam nie dostrzegłeś. Dlatego mam dla Ciebie propozycję… Zostań moim uczniem, w zamian za naukę obiecasz mi lojalność. Co ty na to? – Zapadła cisza, która trwała jakiś czas. Dla Kuby oznaczało to zmianę na lepsze, stanie się silniejszym, a przede wszystkim możliwość trenowania u swojego idola jakim był Kazuya. Chłopak opuścił gardę po czym rzekł. – Będę zaszczycony, mistrzu Mishima… – Odparł z zadowoleniem i pokłonił się jak przystało na japońskiego ucznia.

Kazuya widząc jego reakcję oraz szacunek dla obcej kultury uśmiechnął się i rzekł. – Twój trening zacznie się jutro, przygotuj się dobrze, a jeśli będziesz czegoś potrzebować… – Skierował się do interkomu po czym rzekł. – Anna przyjdź do mojego gabinetu.

Chwilę później w sali zjawiła się kobieta o krótkich kasztanowych włosach, szczupłym ciele i niebieskich oczach, znana wszystkim jako Anna Williams.
– Tak szefie? – Zapytała z zaciekawieniem widząc sytuację w gabinecie.
– Od dziś ten młody człowiek będzie moim uczniem. Pokaż mu więc rezydencję oraz jego kwaterę. Jeśli możesz to przynieś do jego pokoju rzeczy, które były zabrane oraz plan jego jutrzejszego dnia.

Na twarzy panny Williams malowało się niezadowolenie, lecz liczyło się jedno. Szef płaci więc wymaga. – Rozumiem. – Odparła trochę naburmuszona. Nowy, chodź za mną. – Rzekła do Polaka, po czym oprowadziła go po całej rezydencji tak jak sobie tego życzył Kazuya. Wskazała pokój, jadalnię, skrzydło szpitalne które chłopak już poznał, salę treningową oraz drzwi do laboratorium. Na końcu odprowadziła go do pokoju, gdzie czekały jego rzeczy oraz jakiś posiłek. Kuba zjadł to co było mu podane i bez słowa padł na łóżko oddając się w objęcia Morfeusza…

|

Pages: 1 2 3 4 5