Najbardziej zacięty, emocjonujący i nieprzewidywalny pojedynek mam właśnie za sobą...
Battle #4 - Adept (5) vs (4) johnx
Wynik idealnie obrazuje to jak walki były zacięte
Wszystko zaczęło się tym, że Adept zaproponował mi trening. Więc na luzie dołączam sobie do gry i widzę post Adepta: "Gramy turniej?". Nie powiem, emocje zaczęły działać, puls miałem przedzawałowy.
Tym razem to zaczęło działać na moją korzyść i potrafiłem się opanować i działać racjonalnie, szybciej niż na sparingach. ^^
Sam przebieg walki naprawdę ciężko byłoby mi opisać, gdyby nie to, że regularnie naciskałem klawisz PrintScreen.
W pierwszej walce przerwało mi połączenie z netem. Zrestartowałem router i szybko wróciliśmy z Adeptem do rozgrywki. Udało nam się zagrać 2 walki (dla mnie z korzystnym wynikiem) i znowu nastąpiło przerwanie połączenia (!!!) [jak czyta to jakiś pracownik TP, niech zacznie się mnie bać
]. A więc ponownie - res. routera i wracamy do walki. Adept przeciwko mojemu Scorpowi wybrał Jaxa i niestety poległem (stan: 1-2 dla mnie). Szybko wziąłem się w garść i wybrałem Kitanę, która okazała się być słabością Jaxa... No może przynajmniej w jednej walce
Stan gry: 1-3 dla mnie. Adept jednak nie rezygnował z Jaxa. I okazało się to być dobrym wyborem, gdyż szybko zaczął odrabiać straty. Po raz kolejny wyeliminował Scorpiona, a zaraz po nim Kitanę. Stan gry: 3-3. I tu zaczęły się największe emocje. Postanowiłem zaufać swojemu top1 i na żyletach zyskałem punkt przewagi. Stan gry: 3-4. Adept zrobił tak samo i ponownie wybrał Jaxa. Ta walka trwała aż 3 długie rundy i ostatecznie zakończyła się moją porażką. Stan gry: 4-4.
FINAŁ
Jak to na profesjonalistów przystało, po propozycji Adepta wybraliśmy postacie Random Select. Taka nasza tradycja, wszystkie walki przy stanie 4-4 już w sumie od roku rozstrzygamy metodą losową. Oczywiście przegrałem już na planszy wyboru wojownika gdyż wylosowany został mi Baraka, a Adeptowi Kung Lao, jedna z najlepszych postaci jaką zagrał dzisiaj w turnieju. Jednak formalności też trzeba załatwić... Zaczął się więc finałowy pojedynek dwóch kolosów forum MK... To było jak Bóg vs Szatan, jak Abel vs Kain, jak Sub-Zero vs Scorpion... Pierwsza runda dla Adepta. Wygrana o ile pamiętam bez trudu. Druga zaś zakończyła się jakimś cudem na moją korzyść.
Wyobrażacie sobie coś lepszego od 3 rundy pojedynku przy stanie 4-4? Bo ja nie!
99 sekund, od których zależy kto będzie potępiony, a kto zostanie w pamięci wszystkich jako zwycięzca... Rozpętała się więc, powiedzmy sobie szczerze, nierówna walka... Jej przebiegu nie pamiętam, ale starałem się stawiać jak największy opór. Pojedynek zakończył się zwycięstwem Adepta, z ok. 50% paska życia. Na do widzenia mogłem obejrzeć jeszcze mojego ulubionego Fatala czyli przecięcie w pionie Kunga Lao.
Dziękuję Ci Adepcie za ten piękny pojedynek.
Powodzenia dalej! I wrzuć tą walkę na YT, bo to musi zapisać się na kartach honmaru forum.
Ja najpewniej mogę niedługo zacząć żegnać się z turniejem, bo jeśli nie myli mnie moja wrodzona zdolność do przepowiadania wyników walk, wyląduję na 5 miejscu tabeli [albo i niżej]. Ale pożyjemy zobaczymy, walczę do końca.
Wczoraj już nawet zaczynaliśmy pojedynek turniejowy z TeeVarem, jednak przy pierwszej walce przerwało mi połączenie z netem i przez ok. 1h nie miałem dostępu do sieci. Minęliśmy się dosłownie 5 minut - TeeVar wyszedł chwilę przed tym, jak mi się udało odzyskać internet. I raz jeszcze przepraszam za komplikacje
WolfBogard & TeeVar - idę po Was