wrz
11
2010
2

Vendetta aka. Crime Fighters 2 – recenzja

Ten wydany w 91 roku beat’em up od Konami do dziś posiada rzesze fanów na całym świecie. I choć w wielu aspektach był nieco odtwórczy, to udało mu się zachować swój indywidualny charakter, wyróżniający go ze stosu ówczesnych gier tego typu.Fabuła koncentruje się wokół gangu znanego jako The Cobras, w skład którego wchodzi Boomer, Blood, Hawk, Kate i Sledge. Pewnego dnia Kate zostaje porwana przez Dead End Gang, zaś nasza czwórka twardzieli (oczywiście w pełni grywalna) wyrusza z odwetem na miasto. Tutaj zaś uderza w nas typowo undergroundowy klimat, zdominowany przez najróżniejszych zbirów, prostytutki, karateków, czy nożowników. Duży wpływ na odbiór gry ma wygląd lokacji. Rozpoczynamy na moście, by kolejne levele przemierzać w pobliżu metra, kasyn, ciemnych uliczek, burdeli czy opuszczonych fabryk. Klimat jest gęsty, a i bohaterowie nie dadzą sobie w kaszę dmuchać. Ciekawostką jest odwzorowanie naszych fighterów na podstawie znanych gwiazd (np. Hawk jest ewidentnie wzorowany na Hulku Hoganie, czy Sledge na Mr. T). Każdy z nich ma także unikalne ciosy, co wiąże się z zastosowaniem odmiennych strategii – jednymi gra się prościej, zaś innymi ciężej w zależności od stopnia zaawansowania.

System gry również jest całkiem nieźle rozbudowany jeśli weźmiemy pod uwagę, że do dyspozycji są tylko ręka i noga: łamania, dobicia, wyrzucenie z areny, rzuty, a także standardowe combosy rękami i nogami – ilość zadowalająca dla każdego miłośnika gatunku. Dodajmy do tego interakcję z otoczeniem, wykorzystanie beczek, noży, skrzyń, łańcuchów, a nawet broni palnej. Prawdziwa jednak zabawa rozpoczyna się, kiedy gramy przynajmniej we dwójkę (jak można się domyśleć gra została stworzona dla czterech graczy jednocześnie). Mamy tutaj bowiem możliwość tagowych akcji, gdzie jedna osoba łapie oprycha, zaś druga dokonuje efektownego mordu. Z drugiej strony trzeba mieć na uwadze, że podobną możliwość mają także przeciwnicy.

Oprawa AV stoi na bardzo dobrym poziomie i nie ma prawa odrzucić nawet w dzisiejszych czasach miłośników gatunku. Konami stworzyło bardzo specyficzny klimat, postaci są zrobione szczegółowo, zaś animacja jest bez zarzutów – czuć siłę poszczególnych ciosów, jak również da się zaobserwować specyficzne gesty po zadaniu obrażeń. Muzyka także dobrze odzwierciedla wydarzenia dziejące się na ekranie, zaś odgłosy pozytywnie nakręcają uliczną rzeźnię.

Warto tutaj jeszcze wspomnieć o japońskiej wersji gry zatytułowanej Crime Fighters 2 (część pierwsza ma podobne założenia rozgrywki jednak nie zdobyła większego rozgłosu), która w odróżnieniu od Vendetty nie była ocenzurowana – ciosy niektórych przeciwników wyglądały – subtelnie mówiąc – co najmniej dwuznacznie. Również tytuł Vendetta powstał po to, by odciąć się od mniej udanej części pierwszej.

Vendetta to pozycja bardzo dobra, której udało się przetrwać w zalewie gatunkowej tamtego okresu. Indywidualny, stęchły klimat, przyzwoita oprawa AV, różnorodność przeciwników i rozbudowany system to główne zalety, które pozwoliły jej osiągnąć sukces. W dobie panowania ciężko było zarzucić jej cokolwiek. Teraz jednak wydaje się – nawet jak na beat’em up – nieco za krótka, a i dosyć łatwa do wymasterowania na tle konkurencji. Końcowe uwagi powstały jednak w oparciu o intensywne maksowanie tego tytułu i w żaden sposób nie wpływają na ocenę końcową. Jeżeli jakimś cudem ominąłeś ten tytuł, to teraz jest dobra okazja, by spróbować najbardziej zmurszałego slumsowego klimatu tamtego okresu.

Ocena
Grafika: 8,5
Dźwięk: 7
Grywalność: 9
Ocena końcowa: 8,5