Arucardo pisze:
Nie. To ateiści szukają zwady, atakując religię - rzecz dla osób wierzących świętą. Każdy kto oczekuje, że wierzący w takiej sytuacji przyzna mu rację i sam zacznie jechać po swojej religii jest albo upośledzony, albo jest totalnym frajerem.
Tego się po prostu nie robi. To tak jakby ktoś obrażał osoby z Twojej rodziny. Takie zachowanie jest nie na poziomie i zwyczajnie nietaktowne, wbrew temu co się tym "ateistom" wydaje. Co więcej, w ten sposób pokazujecie swoją nietolerancję, jednocześnie zarzucając katolikom... brak tolerancji!
Hipokryzja jakich mało...
I tutaj mamy przykład właśnie, jak ta machina działa. To tak zwane błędne koło gdzie "ja swoje, Ty swoje" i do żadnych wniosków, żaden z nas nie dojdzie. No może poza jednym - "że ten drugi jest "ograniczonym, nietolerancyjnym hipokrytą". Jak wspomniałem wcześniej nie atakowanie religii, jest celem ateisty. Na boga litość zrozumcie wreszcie że wytykanie sobie "błędów" do niczego nie prowadzi. Problem w tym że, jak pisałem wyżej, wszelkie komentarze osób w bogów niewierzących (nawet te jak najbardziej konstruktywne i sensowne), spotykają się z wrogością, ponieważ to jak "obraza dla rodziny", a przeto tak się nie godzi. To ja się pytam, gdzie w tym sens ? Jak można rozprawiać na temat wiary, jeśli ograniczeni jesteśmy ? Fakt, obrażanie tzw. "uczuć religijnych" nie jest godne człowieka na poziomie... Tyko co w przypadku gdy osoba wierząca odbiera tak wszystkie "ateistyczne poglądy" ? No tak, najlepiej było by w ogóle wątku nie poruszać...
Nawet podejście z taktem do tak kontrowersyjnego tematu, nie zawsze się udaje ponieważ,
zawsze znajdzie się ktoś, kogo słowa "prawdy" (odnoszę się tutaj do obydwu stron) ugodzą niemożebnie. Hipokryzją nie można nazwać, przedstawiania swojego punktu widzenia na dany temat. Zauważ, "my" mówimy o Waszej nietolerancji i vice versa. Po czyjej stronie prawda leży ?
Takie pytanie... A właściwie refleksja... Jeśli to ateiści szukają zwady... To dlaczego "teiści" piszą w temacie dla tych drugich i sieją zamęt ? Przeto temat o ateizmie nie o religii jest, nieprawdaż ? To zupełnie jakby kibic jednej drużyny piłkarskiej wyruszył w barwach, na stadion przeciwnej drużyny, w kuloodpornym, przeźroczystym sześcianie. Efekt ten sam. Taka alegoria...
Komandos pisze:
Spłycasz pojęcie wiary. Wiara to nie nadzieja tylko pewność, bycie pewnym na 100%. Nadzieja to jedynie pragnienie czegoś, jednak bez 100% pewności, z obawą, że może sie nie udać.
Pierwsza część się zgadza, jednak jeśli jest się czegoś pewnym, to nie ma miejsca na żadne obawy. To tak samo jak jestem pewien, że jutro będzie sobota, nie boję się, że się np. poniedziałek wylosuje
Właściwie wiarę można sprowadzić do pojęcia faktu, na który nie mamy dowodów (taki paradox).
Ateizm to też wiara, wiara w to, że żadna wyższa siła (Bóg) nie istnieje (wiem, że to bardziej skomplikowane, ale w skrócie do tego się sprowadza). Jeśli tylko masz nadzieję, że Boga nie ma to nie jesteś prawdziwym ateistą.
By móc wypowiadać się na ten temat, trzeba go najpierw zrozumieć. Nie możemy mówić o udowadnianiu nieistnienia, czegoś co de facto nie istnieje - to czysty paradoks.
Czyli jednak wierzysz, że nie istnieje? A może tylko masz taką nadzieję?
OK, moja dawka filozofowania na dziś się wyczerpała
I całe szczęście bo to co piszesz nie ma za grosz sensu. Po pierwsze nie zrozumiałeś przekazu, czytaj ze zrozumieniem. Po drugie chyba nie rozumiesz czym jest "wiara".
Sięgnij głębiej mój drogi Komandosie, zastanów się jaka jest geneza wiary...
Wiara bynajmniej nie jest, pewnością. Wierząc nie wiesz czy to w co wierzysz, istnieje na pewno, gdyby tak było nie nazwalibyśmy tego wiarą a wiedzą... A to przeto oksymoron, innymi słowy jest to sprzeczność sama w sobie. Nie możesz być pewien, właśnie na tym polega wiara że pomimo iż na to w co wierzysz nie ma dowodów, Ty uważasz to za prawdziwe.
Wiara rodzi nadzieję, od tego się to zaczyna. Rozumiesz ? Wiara jest jedyną szansą na wieczne życie, na nieśmiertelność. Bo przeto, nikt z nas nie chce umrzeć ( celowo pomijam skrajności by nie robić offTopa) A wiara daje nam tą małą iskierkę nadziei, że kiedyś gdy nasz czas nadejdzie, odejdziemy sobie do lepszego świata, gdzie niema smutku, cierpienia, zmartwień, odejdziemy do miejsca gdzie będziemy mogli ponownie zobaczyć, utraconych bliskich. To miejsce jest jedyną ostoją dzięki której, nie musimy bać się tego co nieuniknione - śmierci. Bo proszę państwa... Wszystkich nas to czeka - szok !
Paradoksem możemy nazwać to coś napisał. To co napisałeś nie jest zdaniem w sensie logiki, nie możemy mówić o "faktach" jeśli mówimy o bogu, ponieważ nie jesteśmy wstanie przypisać jemu wartości prawda lub fałsz. Nie wiemy tego czy on zaprawdę istnieje, nie jesteśmy też wstanie wykazać iż tak nie jest (tutaj mamy do czynienia ze swego rodzaju paradoksem). A zatem nie jest to fakt. Skoro wiara nie opiera się na dowodach(w przeciwnym razie nazwalibyśmy ją wiedzą), to także nie możemy mówić o faktach. Jak widzisz to co napisałeś nie ma sensu.
Na prawdę chyba nie do końca wiesz czym jest wiara... Ateizm też jest wiarą... Na litość boską, ręce opadają... Ateizm to światopogląd, postawa, ideologia, możemy pokusić się nawet o stwierdzenie iż jest to pewna filozofia życia. Nie wyznajemy "braku boga" nie modlimy się do pustki i nie wyznajemy "niebytu"
... Boże widzisz i nie grzmisz... <---- ot taka ironia.
Swoją drogą jak można mieć nadzieję na to iż boga nie ma ? To bez sensu. A Ty masz nadzieję że Św. Mikołaj nie istnieje ? To zupełnie jak bym chciał by on nie istniał, co czyniło by go prawdziwym, kolejna sprzeczność (przynajmniej jeśli chodzi o założenia ateizmu).
Ale w sumie masz rację, jeśli ktoś ma nadzieję że boga nie ma... Nie jest prawdziwym ateistą.
Nie zrozumiałeś mojego zdania o udowadnianiu, nieistnienia czegoś czego niema... Po co robić coś co nie ma sensu... Skoro czegoś niema to dlaczego mam udowadniać że to nie istnieje... ? Nie da się tego zrobić to czysty absurd, bo niby jak ? Ale to bynajmniej nie jest jednym z "dowodów" na istnienie boga, jak wielu teistów twierdzi... "No bo skoro nie możesz udowodnić że tego nie ma, to znaczy że to jest." - Błędne myślenie... Jeśli myśleniem można to nazwać.
Robisz mętlik Panie Komandos... Ale może to i lepiej, odejdziemy od wątku wiary, bo nie to jest głównym tematem, nieprawdaż ?
Cheers!