KRELIAN pisze:Łączenie życiowych pasji z rozwojem zawodowym to w naszym kraju wciąż luksus. Nigdy nie spojrzałbym jednak na to jak na 'degradację' czy 'sprzedanie się'. Wręcz przeciwnie - robiąc coś co kocham nie wykorzystując tego potencjału w pełni uważam za krok w tył. Przesyt? Wyczerpanie materiału? Obawa przed wykorzystaniem ze strony innych? To już zależy od indywidualnego podejścia/charakteru i sposobu czerpania z tych pasji. W każdym razie nie zamierzam oceniać takiego poglądu na sprawę, ale w ciemno strzelam, że nie tylko ja tak mam, a nawet tak właśnie ludzie żyją i dobrze im z tym (również na tym forum) - czy to ich uwstecznia? Nie sądzę jeśli świadomie wybrali tę drogę i jest im z tym dobrze. Tak czy inaczej, czekam(y) na kolejny stuff ;].
To zależy co uważasz za pełne wykorzystanie potencjału. W obecnych czasach, kiedy przemysł muzyczny to już prawie 100% biznes, nie ma sensu parcia w tą stronę bez świadomości ryzyka poważnego uszkodzenia własnej tożsamości twórczej. BARDZO skomplikowanej tożsamości, dodajmy. Konkretniej by więc chodziło o wmuszanie jakichś modyfikacji niż o wykorzystywanie. Gdybym miał 100% pewności, że nikt mi nie powie co mam robić, nawet w najmniejszym stopniu, to nie miałbym nic przeciwko. To mój cyrk i moje małpki i nie pozwolę żeby im ktoś słodził banany tylko dlatego, iż uważa że bez tego są za mało słodkie. One mają być sobą, a nie sprawiać przyjemność publiczności. To drugie to ewentualność. I co z tego że ja je wypuściłem do dżungli zamiast trzymać pod kluczem i zastanawiać się jak je dzisiaj wykorzystać? Jak wspomniałem mam inne kwalifikacje, które pożytkuję jak i te które mogą w przyszłości dać korzyści. Nie wszystko musi się kręcić w okół kariery czy pieniądza, tym bardziej jeśli to jest coś bardzo cennego. Ale jak dobrze wiesz, człowiek z czasem potrafi zmienić zdanie i nigdy nie wiadome jest to co nam może przynieść jutro, a ja dalej się rozwijam i próbuję nowych rzeczy, no i raczej nie przestanę tego robić.
Ana pisze:And What About Alice?, Bangladesh 3054, - fajne ;3
Cieszę się:)
SubZero pisze:Albumik przesłuchany i stwierdzam, że faktycznie nieco odmienny od poprzednich 8-bitowo/chiptune'owych produkcji (przynajmniej ja takie wrażenie odniosłem). Akurat w tym samym (mniej więcej) czasie słuchałem też YMO i inspiracja trzeba powiedzieć dość widoczna. Początkowo miałem lekki problem, żeby się do tej nowej twórczości przekonać, ale w miarę upływu czasu (i kolejnych utworów) przychodziło mi to coraz łatwiej, szczególnie ostatni utwór wszedł (jak to kolokwialnie mawiają) 'bez zapitki'
Ano inny inny, ale nie oznacza to wcale że tamte klimaty porzucam - to jest kolejne odgałęzienie w radosnej twórczości;). Spodziewałem się że ten materiał nie będzie lekkostrawny. Ale ogólnie podoba się? Bo trochę zagadkowo opisałeś wrażenia:)... Ostatni utwór jest odrobinkę inny, bo bardziej zaprawiony Hirasawą i swoją drogą to był taki bonus dodany w ostatniej chwili. Stwierdziłem jednak że nie odskakuje w żaden sposób od konceptu, no i tak zostało:P.
SubZero pisze:KRELIAN pisze:koncertujesz
Jestem za
W tej chwili nici, bo:
1) Nie mam swojego zespołu i w naszym pięknym kraju raczej trudno znaleźć kogoś chętnego, kto potrafiłby grać na dudach (zwłaszcza łokciowych irlandzkich), buzuki, 12 strunowej gitarze, czy okarynie...
2) Osłabione zakończenia nerwowe w palcach i nadgarstkach skutecznie wykluczają jakikolwiek performens i dopóki pomyślnie nie zakończę rehabilitacji, nie będę w stanie ani grać ani stworzyć nic większego, związanego z wszelkimi instrumentami muzycznymi (wykluczając komputer i cudze sample/pętle instrumentalne).
Same te dwa powody starczyły by każdemu na to, żeby zapomnieć o samorealizacji w tym kierunku, ale ja jestem szalony i obracam je w żart... Jak nie będę w stanie grać rękoma co najmniej na tym samym poziomie co wcześniej to wyskilluję grę stopami:D. Jeśli nie znajdę entuzjasty muzyka zaprawionego w grze na tychże dość nietypowych instrumentach, skonstruuję jakiś mechanizm który pozwoli mi jednocześnie grać na kilku instrumentach (np. na flecie i gitarze):D:P. Jak wcześniej wspomniałem muzyka to moje życie i basta.
BTW. Jeżeli występ przed, na oko, kilkunastoma-kilkudziesięcioma osobami można już nazwać koncertem/recitalem (sam uważam że tak), to mam za sobą już kilka
.
Życie to wojna. Ale nie bezmyślna wojna ze światem, ludźmi, czasem czy śmiercią. To wojna bez użycia ataku i obrony. Jedyna słuszna i szlachetna wojna... wojna z samym sobą.