Kino azjatyckie...

Dział dla wszystkich lubiących posłuchać dobrej muzyki, obejrzeć film i zachwycić się sztuką.

Moderator: ModTeam

Awatar użytkownika
Martins
Grand Master
Grand Master
Posty: 835
Rejestracja: 06-10-2009, 18:04
Lokalizacja: Nowy Sącz
Ogrywam: VF: FS, Mario Tennis, gry multi na PS3
Kontakt:

Re: Kino azjatyckie...

Post autor: Martins »

Jako, że nigdy nie dane mi było obejrzeć żadnego filmu o mojej ulubionej sztuce walki, wczoraj obejrzałem "Spin Kick" polecany przez Dumiana. Jest to typowa opowieść o przyjaźni, przezwyciężaniu własnych słabości, poświeceniach itp itd. Niby standard, ale polany koreańskim sosem i w sumie wciąga, więc seansu nie żałuję. Poza tym ten film przypomniał mi dlaczego w podstawówce mimo, że chciałem to jednak nie zapisałem się nigdy na treningi. Rozciąganie nóg do szpagatu skutecznie mnie do tego zniechęciło - uznałem, że zdrowiej będzie po raz kolejny zniszczyć Jarka Hwoarangiem w TK3.

Ostatnio obejrzałem też świetny film koreańskiej produkcji pod tytułem The Host z 2006 roku. Oryginalny miszmasz horroru, komedii, dramatu - naprawdę kapitalna produkcja. Martins wystawił (jak rzadko) jedyną słuszną notę czyli 10!!!!! Ten fakt powinien wszystkim wystarczyć za rekomendację :P
Nie gram już w przygodówki Point and Click - proszę, męczcie mnie o spary.
Awatar użytkownika
Ana
Friend
Posty: 2114
Rejestracja: 26-03-2006, 20:43
Kontakt:

Re: Kino azjatyckie...

Post autor: Ana »

Ja ze swojej strony mogę polecić Holy land bądź Holyland. Dramę opartą na podstawie mangi, o ile sie nie myle...
Holyland to produkcja japonska, chyba 11 lub 13 odcinków, jakoś po 25minut więc ogląda sie jak anime. Holy land natomiast to wersja koreanska, 4 odcinki jakos po 65-70minut. Obydwie bardzo dobre, mi moze troche bardziej podobala sie wersja koreanska, bo w japonskiej glowny bohater byl za bardzo emo...

Krótkie info:
Kang Yoo (w wersji japońskiej: Kamishiro Yu), to uczeń szkoły średniej, który szuka swojego miejsca w społeczeństwie. Jest to typ ofiary; prześladowany w szkole, w domu też nie ma lepiej. Znajduje on dla siebie pewną alternatywę, wieczorami/nocą włóczy się po ulicach miasta, które, trzeba zaznaczyć, nie są bezpiecznym miejscem. Chłopak zaczyna też uczyć się podstaw boksu... z książki. Dzięki tym treningom jest w stanie obronić się na ulicy, do tego stopnia, że wkrótce staje się postrachem wszelkich sympatycznych inaczej chłopców plączących się nocami. Pewnej nocy poznaje on Sang Ho (w wersji japońskiej: Izawa Masaki)....

^moje info przerzucone z innego forum. Dodam, że ja głównie zwróciłam uwagę na dialogi opisujące różnice pomiędzy konkretnymi sztukami walk :) jakby co do obejrzenia online bez problemu
Obrazek
Awatar użytkownika
Martins
Grand Master
Grand Master
Posty: 835
Rejestracja: 06-10-2009, 18:04
Lokalizacja: Nowy Sącz
Ogrywam: VF: FS, Mario Tennis, gry multi na PS3
Kontakt:

Re: Kino azjatyckie...

Post autor: Martins »

Przypomniał mi się właśnie nurtujący mnie od dawien dawna problem w kwestii tego, który z trzech azjatyckich filmów z gatunku epickich, miłosnych baśni jest najlepszy. Na myśli mam oczywiście "Hero", "Crouching Tiger, Hidden Dragon" oraz " Dom Latających Sztyletów". Z tego co mi wiadomo, najlepszym z nich (według opinii całego świata) jest "Przyczajony..", potem leci "Hero", a stawkę zamyka "Dom..". Tylko, że dla mnie kolejność zajebistości tych filmów jest zupełnie odwrotna. "Hero" mi się podobał, ale był wyraźnie słabszy od DLS, który wydawał mi się niemalże ideałem. Tygrys ze Smokiem jakoś w ogóle nie przypadły mi do gustu, ale obejrzałem tylko raz i to dawno temu więc może po prostu musiałem do niego dorosnąć :P. Jakie są wasze typy w tej kwestii fanatycy azjatyckiego kina ?!!! Proszę, nie zostawiajcie mnie samego z moim problemem.....
Nie gram już w przygodówki Point and Click - proszę, męczcie mnie o spary.
Awatar użytkownika
JJK
Grand Master
Grand Master
Posty: 1332
Rejestracja: 25-02-2007, 18:06

Re: Kino azjatyckie...

Post autor: JJK »

Już śpieszę z pomocną krytyką ;). U mnie kolejność jest taka:

1) "Hero"
2) "Crouching Tiger, Hidden Dragon"
3) "House of Flying Daggers"

Dlaczego "Dom latających sztyletów" na końcu? Cóż, obejrzałem ten film 4 razy i za każdym coraz mniej mi się podobał. Zbyt przekombinowane zwroty akcji, naciągane rozwiązania fabularne, wtórność pomysłów w sednie konceptu oraz momentami dziwaczna gra aktorska. Wiem że w pewnym sensie tak powinno być, jako że wuxia dopuszcza najbardziej szalone przedsięwzięcia w rozwijaniu opowiadanej historii, ale tu mi z każdym kolejnym seansem trąciło takim głupim i naiwnym romansidłem, jakich wiele, niż urzekającą i przemyślaną historią miłosną. "House of Flying Daggers", nie jest gniotem, tylko dość przekombinowanym i nazbyt docenionym filmem. To co Zhang Yimou zaoferował w "Hero" jest zdecydowanie bardziej dojrzałe, powiedziałbym że wręcz epickie. Można rzec że cechy wuxia są tu jedynie dodatkiem, bo rdzeń fabularny tej opowieści jest na tyle stabilny merytorycznie, iż mógłby być zalążkiem niebłahej powieści, podczas gdy oba pozostałe filmy można bez precedensów włożyć między bajki. I to stanowi o mocy tego filmu, oraz jego unikalności w gronie wszystkich przedstawicieli gatunku. Najbardziej udaną grą aktorską w owej trójcy, moim skromnym zdaniem, może poszczycić się Chow Yun-Fat, którego rola i jej realizacja była dla mnie również nie lada zaskoczeniem. Jak to możliwe że aktor, grający na co dzień w filmach akcji, pełnych strzelanin i wybuchów, odnalazł się tak znakomicie w filmie kostiumowym, w dodatku w tak wymagającej, bogatej osobowościowo roli? Toż to świadczy jedynie o niesamowitym talencie i wspaniałym instynkcie dostosowawczym tego pana. Andy Lau, mimo iż go cenię, może mu w tym starciu co najwyżej rikszę poprowadzić, bo w jego grze ("House of Flying Daggers") zdecydowanie było widać, że to nie jego bajka (lepiej mu to wyszło w "The Duel" - sprawdź koniecznie, jeśli nie widziałeś, moim zdaniem, poziomem opowiadanej historii dorównuje "Latającym Sztyletom", ale nie jest nawet w 1/10 tak popularny). Role żeńskie? I znowu, choć po poważnej dyspucie, "Crouching Tiger, Hidden Dragon", ale nie Zhang Ziyi (mimo że zagrała dobrze i bardzo ją lubię w tej roli), tylko Michelle Yeoh. Dostała postać, w której mogła dać z siebie naprawdę dużo i tak też się stało. Na drugie miejsce spadła Śnieżynka z Hero czyli Maggie Cheung - niesamowita zarówno w dialogach jak i w walce, ale jednak ociupinkę jej zabrakło do ostatecznego zwycięstwa.
Życie to wojna. Ale nie bezmyślna wojna ze światem, ludźmi, czasem czy śmiercią. To wojna bez użycia ataku i obrony. Jedyna słuszna i szlachetna wojna... wojna z samym sobą.
Awatar użytkownika
eq2D
Friend
Posty: 903
Rejestracja: 16-02-2007, 20:20

Re: Kino azjatyckie...

Post autor: eq2D »

The Raid Redemption - jeśli cierpisz na brak testosteronu, to uwierz, że po seansie z tym cudeńkiem wyjdziesz na ulicę i będziesz chciał kopać złych ludzi. 100% męskie kino, baby mają swoje "M jak Miłość".
Obrazek
Awatar użytkownika
Ana
Friend
Posty: 2114
Rejestracja: 26-03-2006, 20:43
Kontakt:

Re: Kino azjatyckie...

Post autor: Ana »

Kenshin już jest ;3

A z ostatnio oglądanych...:
Breathless - Filmweb
Dooman River - Filmweb
Tatsumi - Filmweb

Dość specyficzne, "ciężkie" filmy. Nie dla każdego.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sztuka, muzyka, film”