Post-gigant, ostrzegam!
I uwaga na spoilery!
Do obejrzenia tej dramy przymusiła mnie trochę Ana. Kiedyś miałem średnio pochlebne zdanie nt. dram (głównie z tego powodu, że to wkurzało moje koleżanki-fanki
), ale Anna już wie, jak zachęcić odpowiednio fajnym tytułem
. No więc zostałem rozdziewiczony (xD) dzięki "Orthros no inu". Czas na recenzję... miałem się tym zająć tydzień temu (gomene, Ana-chan :<
), ale pewna gra pochłonęła mnie myśli!
Dosyć tego pieprzenia, zaczynamy!
Ostrzegam, w mojej recenzji mogą wystąpić spoilery (lubię pisać recenzje bez specjalnego planu, wręcz "na instynkt"), więc jak ktoś jeszcze nie zaznajomił się z tą serią, to
OSTRZEGAM, BO MOGĘ SYPAĆ SPOILERAMI!!!
Scenariusz
Fajny, przyjemny, nie jest wybitnie skomplikowany (ale uniknąłbym słowa, że jest przeciętny, średni, prosty, a broń cię Panie Boże, iż prostacki... jest po prostu fajny), ale to nie odbiera przyjemności oglądania perypetii dwóch braci. Większość pomysłów scenarzysty(ów?) mnie specjalnie nie zaskoczyła (ale to może ze wzgledu na to, że oglądałem w swoim życiu trochę fajnych, ciutkę poważniejszych anime, filmów oraz przeczytałem parę ciekawych, dojrzalszych książek i jestem do takich zagrań przyzwyczajony? Kto wie...). Z tych, których się nie spodziewałem mogę wymienić 2 - zakończenie (wprawdzie nie było do końca widać, jak Aoi zabija Shinjiego, ale myślałem, że pozbawił go życia za pomocą "diabelskiej ręki"), a dokładniej końcowa scena z Ryuuzakim Shinjim. Był jeszcze drugi motyw - nagła zmiana poglądów Pani minister. Ewolucja jej osoby była ciekawa. Od osoby pogodzonej ze swym losem (która "podpisala pakt z diabłem" dla pewnych korzyści), będącej na łożu śmierci, poprzez zdrową, żądną władzy kobietę, kończąc na przemianie w to, kim chciała być - prawdziwym politykiem, który dba o teraźniejszość i przyszłość obywateli naprawdę, a nie tylko w reklamach.
Wracając jednak do ogólnej rozmowy o fabule. Podobał mi się motyw, że większość postaci jest w pewien sposób ze sobą powiązana (niektóre nawet bardzo), dodawało to smaczku całej historii. Poza pierwszymi dwoma odcinkami (były fajne, zachęcające i w ogóle, ale... "czegoś" mi w nich brakowało, co było już w następnych odcinkach) cała reszta była dużo lepsza (by była ścisłość, pierwszy i drugi odcinek mi się podobały, ba, nawet bardzo [głównie ze względu na genialny motyw przewodni, ale o tym później]), a 2 ostatnie odcinki to już "fokle"... ostatni odcinek oglądałem nawet 2 razy (co mi się zdarza tylko w wyjątkowych przypadkach, gdy mam do czynienia z genialnym odcinkiem), co jak dla mnie jest dostateczną rekomendacją, by dać tej serii mój osobisty znaczek jakości.
Muzyka
W tej materii powiem tylko jedno - main theme ist das uber alles!!! <nie wiem, czy nie zgwałciłem przy tym j.niemieckiego, ale zapewne kumacie przesłanie ^_-> Nie wiem, czy w tym momencie nie popełnię herezji, ale ten utwór jest dla mnie takim samym magnum opus serii, co "Sadame" dla X'a (którego w tej chwili słucham, gorąco polecam - piosenka przekracza wszelkie granice zajebistości, o jakich Wam się nawet nie śniło). Cały soundtrack przypadł mi bardziej do gustu niż ten z Maou (ale zapewne "moc" tamtej muzy poczuję dopiero przy obejrzeniu podobno tej świetnej dramy
). Mogę być co prawda nieobiektywny, bo uwielbiam taką muzykę (i Japończycy po raz kolejny udowadniają, że jeżeli chodzi o muzykę, to są naprawdę rewelacyjni), ale... pieprzyć to! Ja byłem zachwycony podczas seansu. Jedyny zarzut, jaki mam, to zbyt częste wykorzystywanie "main theme", przez co piosenka strasznie traciła na "epickości". Wg. mnie powinni ją puszczać rzadziej, przy naprawdę ważnych momentach.
Aktorzy&postacie
Sawamura <333. Uwielbiam takich gości. W dodatku aktor został dobrany wg. mnie perfekcyjnie, idealnie... tylko niestety miał jedną wadę, zdecydowanie za często biło od niego niesamowitą wręcz sztucznością (ale z tego, co widzę po jego filmografii to raczej nie jest jakimś mało znanym aktorem... może to jego "styl"? Muszę koniecznie obejrzeć inne dramy z jego udziałem). Poza tym szczególnie podobał mi się Takizawa Hideaki w roli Ryuuzakiego. Przez cała dramę grał dobrze, momentami b. dobrze. Nie miał "spadków formy", utrzymywał się na stałym, dobrym poziomie choć myślę, że twórcy mogli z niego trochę więcej "wycisnąć" (rola była dobra, a mogła być jeszcze lepsza). Nishikido Ryou w roli Aoi-san wypadł świetnie. Ba, nie omieszkam zaryzykować twierdzenia, iż zagrał rewelacyjnie (co było widoczne w drugiej połowie dramy, czego apogeum widzieliśmy w końcowych odcinkach) mimo tego, że z początku był mi kompletnie obojętny. Poza tym do gustu przypadł mi starszy policjant, czyli Shibata Sosuke. Niestety średnio na jeża zagrał własną śmierć, ale było mi go autentycznie żal (zapewne dlatego, że bardzo lubię takie postaci). Ogólnie jeśli chodzi o aktorstwo, to jestem mile zaskoczony. Moje dotychczasowe doświadczenie z kinem Japońskim nie było zbytnio przyjemne (sztuczność, kicz i jeszcze raz sztuczność). Fakt, takie coś można zauważyć również w kinie europejskim, jak i amerykańskim, ale słyszałem, że Japończycy to naprawdę dobrzy aktorzy, dlatego się mocno zdziwiłem. Teraz, po nauczce którą dała mi ta drama muszę stwierdzić, że jest fajnie i się miło rozczarowałem.
Ogólne wrażenia
Podobało mi się. Na pewno sięgnę po inne dramy (Yankeee-kun póki co mnie rozłożyło tak troszq xDDD), bo... zawsze to nowe i przyjemne doświadczenie! Poza tym byłbym zapomniał, sceny anime autorstwa studia Gonzo (chyba, to charakterystyczna dla nich kreska, choć pozostawiam sobie pewien margines błędu) -> rewelacyjne. Ocena Orthrosa... hm.... +8/10, były pewne wady, które dość mocno mnie gryzły, ale zabawa ogólnie była bardzo bardzo przednia!