Jak zwykle wszystko się kręci wokół perypetii rodziny Mishima. Ostatnim razem Heihachiemu udało się pokonać Kazuye i załatwił mu kurację odchudzającą w głębi aktywnego wulkanu. Okazało się, że jego synalek sporo nabałaganił w korporacji i aby się z tym uporać, Heniek powołał Tekken Force, prywatną armię mającą za zadanie łagodzić konflikty zbrojne, karmić biednych i ogólnie rzecz biorąc przywrócić pokój na Ziemi. Cel ten zostaje osiągnięty i przez piętnaście lat wszyscy byli szczęśliwi. Niestety, sielanka się kończy, gdy oddział przypadkowo budzi starożytnego Boga Wojny, Ogre’a, który masakruje armię Heihachiego i zaczyna zabijać mistrzów sztuk walki z całego świata. Jednym z jego celów jest Jin, syn Jun i Kazuy’i. Jun ginie w obronie syna, który pałając żądza zemsty udaje się do Heńka, aby ten nauczył go walczyć. Staruszek przez cztery lata uczy Jina sztuk walki, po czym organizuje trzeci turniej mając nadzieje, że zgromadzenie dużej liczby wielkich wojowników w jednym miejscu przyciągnie Ogre’a. Tak wygląda (w dużym skrócie!) fabuła gry i jest ona jedną z ciekawszych, jakie można spotkać w grach walki.
W grze ponownie mamy do dyspozycji 10 podstawowych i kilkanaście ukrytych postaci. Część z nich znamy z poprzednich edycji turnieju (Nina, King, Law), są też nowe twarze (Hwoarang, Eddy, Bryan). Postacie znacznie różnią się między sobą ciosami i stylem gry, są też bardziej różnorodne niż w poprzednich częściach – poza Anną i Niną nie ma już takich kopii jak King i Armor King czy Jack i P. Jack. Wszystkie łączy jedna rzecz – ilość dostępnych możliwości dla każdego z zawodników jest wręcz przytłaczająca. Możesz grać bez przerwy przez tygodnie, a i tak nie opanujesz wszystkich możliwych zagrań dla chociaż jednej postaci. Combosy, juggle, kontrataki, rzuty – to ledwie wierzchołek góry lodowej. A najlepsze jest to, że mimo tak olbrzymich możliwości, Tekken 3, podobnie jak poprzednie części, jest grą intuicyjną i łatwo jest się w nią nauczyć grać, ale diabelnie trudno jest opanować ją w stopniu mistrzowskim. System walki oparty na przyciskach odpowiedzialnych za poszczególne kończyny zawodników już po raz trzeci udowodnił, że jest jednym z najlepszych, jakie kiedykolwiek wymyślono.
Również jeśli chodzi o grafikę to Tekken 3 trzyma się lepiej niż dobrze. Postacie są jednymi z najbardziej szczegółowych, jakie moje oczy widziały na PSXie, animacja nigdy nie zwalnia, a ruchy bohaterów zostały wykonane niezwykle realistycznie. Jedynie do aren mogę się przyczepić, gdyż ponownie są to statyczne obrazy, a nie jak choćby w Soul Blade trójwymiarowe otoczenie, gdzie na każdym kroku widać było jakąś animację. Co do dźwięku, to jest on całkiem niezły, każda postać ma własny zestaw okrzyków i jęków, muzyka jest przyjemna dla ucha, choć tej z Soul Blade’a do pięt nie dorasta. Za to osobne zdanie należy się filmikom odtwarzanym po włączeniu gry i po przejściu trybu Arcade. Zarówno pod względem wykonania jak i reżyserii zasługują na Oskara. Jedne humorystyczne, inne poważne – wszystkie powalają wykonaniem i pozostają na długo w pamięci.
Ludzie z Namco konwertując grę na szaraka dodali całą gamę trybów gry, które znacznie przedłużają zabawę. Oprócz obowiązkowych Arcade, Versus i znanych z poprzedniej części Survival, Team Battle i Time Attack możemy odblokować jeszcze Tekken Ball, Tekken Force i Theatre Mode. Pierwszy z nich to specyficzna odmiana siatkówki, w której poza odbijaniem piłki możemy użyć jej do zrobienia kuku przeciwnikowi. Tekken Force to powrót do przeszłości – niczym w 8-bitowych nawalankach idziemy cały czas w prawa po drodze kopiąc tyłki oddziałom Heńka, by w końcu, w 4 planszy dorwać samego dziada. Theatre to dodatek, w którym możemy obejrzeć zdobyte w trybie Arcade zakończenia poszczególnych postaci.
Jak widzicie, Tekken 3 jest grą świetną i nie ma bata. Każdy, kto lubi bijatyki, znajdzie w nim tygodnie, a nawet miesiące dobrej zabawy. Czyli jednym zdaniem: najlepsza bijatyka na Playstation.
Więcej:
Informacje i galeria screenów
Historia turnieju i profile postaci
Tekken 3 Videos